Byliśmy w sobotę z wizytą u znajomych. Zapraszając obiecali szarlotkę z lodami, więc Żarłoczek cieszył się bardzo bo to jego ulubione ciasto. Przyznam, że i mnie bardzo smakowała - tak bardzo, że szybko zanotowałam przepis. A koleżanka, gospodyni wieczoru, była bardzo zadowolona bo twierdzi, że nie bardzo umie piec co według mnie wcale nie jest prawdą. Ma dziewczyna dobry smak i gdyby tylko chciała i miała więcej czasu to tworzyłaby takie cuda, że oko by wszystkim zbielało, jestem pewna :) Stąd mój apel do wszystkich nie wierzących w swoje umiejętności - więcej wiary, kochani, bo najprawdopodobniej zbyt nisko się cenicie.
A mój Żarłoczek, mimo że zjadł w gościach aż 3 duże kawałki, już następnego dnia dopominał się żebym i ja upiekła szarlotkę. No to upiekłam bo przepis przecież wzięłam, ale zrobiłam własną wersję tego pysznego ciasta. I powiem Wam, że nie było jej już zanim dobrze wystygła tak się panowie dobrze nią zaopiekowali - dobrze, że załapałam się choć na jeden kawałeczek . . .
Szkoda, że przez bloga nie mogę Wam przekazać zapachu - powiem więc tylko, że był boski :) Do aromatyzowania ciasta pod jabłka użyłam ziarna tonki, które dostałam od koleżanki z zagranicy - Jolu, jeszcze raz bardzo Ci dziękuję :) Ponieważ mam takich ziaren kilka więc jeszcze pojawią się na blogu a jak wyglądają możecie zobaczyć na zdjęciu niżej - są wielkości dużych rodzynek.